Powodów do zadowolenia nie mają zawodnicy Wisły Puławy. Ekipa Jacka Magnuszewskiego przegrała w sobotę w Dębicy z miejscową Wisłoką 4:2, mimo, że w tym meczu dwukrotnie prowadziła.
Mecz ułożył się dla wiślaków doskonale, bo już w 11. minucie błąd bramkarza miejscowych wykorzystał Maciej Wojczuk, który nie miał problemów z trafieniem do pustej bramki. Niespełna kwadrans później gospodarze wyrównali. Z rzutu wolnego w pole karne zagrał Łanucha, a piłkę do siatki posłał Fedan. Do przerwy bramki już nie padły.
W drugiej połowie z kolei rozwiązał się z nimi cały worek. W 67. minucie dośrodkowanie z lewej strony boiska Karola Barańskiego na gola zamienił Łukasz Kacprzycki. Chwilę później w niegroźnej sytuacji faul przed polem karnym. Dośrodkowanie Łanucha, a celną główką popisał się znowu Fedan.
W kolejnych minutach wiślacy trzykrotnie mogli pokonać bramkarza gospodarzy, ale Stanisławski i Kacprzycki w dogodnych sytuacjach nie trafili w bramkę. Gdy wydawało się, że mecz zakończy się remisem, strata przed polem karnym Wisłoki i dalekie wybicie na połowę Wisły dało szanse na gola Domańskiemu, który wyprzedził Kacprzyckiego i w sytuacji sam na sam pokonał Sochę. Wisła rzuciła się do odrabiania strat, a w efekcie nadziała się na kolejną kontrę, którą celnym strzałem wykończył Wrzosek.
WISŁOKA DĘBICA 4:2 (1:1) WISŁA PUŁAWY
Bramki: Fedan 25, 71, Domański 84, Wrzosek 90 – Wojczuk 11, Kacprzycki 67